czwartek, 7 stycznia 2016

"Gra pozorów"

Witam Was serdecznie
Po bardzo burzliwym okresie czasu, wracam do pisania.
Postaram się nadrobić to co zostało ominięte. Chociaż nie chcąc się usprawiedliwiać, mam pewne plany od których zależy... no właśnie co zależy.

-------------------------------------------------
 Can w końcu po długiej podróży w karawanie Irgova, dotarł do bram miasta Zakonem. Pod osłoną nocy i z kapturem na głowie dostał się bez problemu do centrum miasta. Noc to idealna pora na zasięgnięcie języka w pobliskich knajpach. Wkorczył do jednej z nich i podszedł do baru. Miejsce wyglądało jak każde inne, duże pomieszczenie z dużą ilością drewnianych stołów i drewnianych krzeseł.

  • * Mam wrażenie, że już tutaj byłem... Ale nie ważne, muszę znaleźć Yangina i Iv*
  • Więc weź się do roboty, czas ucieka.
  • Witam, dwa smocze piwa !
  • Co tutaj sprowadza turystę w nocy ?
  • Rodzinne sprawy , czekam tutaj na kogoś

Przed Canem pojawiły się dwa wielkie kufle jeszcze dymiącego naparu, wział je do ręki i odszedł do stolika.

  • Co teraz ?
  • * Teraz, spróbuję skontaktować się z Iv albo Yanginem *
  • Popijając sobie piwo ?
  • * Nie urodziłem się na tyle głupi by pakować się samemu w zasadzki , muszę pomyśleć i rozejrzeć się po tym miejscu. Qizan czeka na mnie, ale skoro do tej pory mnie nie znalazł to znaczy , że nie jest w stanie wyczuć mojej energii z jakiegoś powodu *
  • Pewnie z tego samego powodu , z którego Ty nie możesz wyczuć innych...
  • * Więc jeśli cierpliwość mu się skończy to zdejmie tą barierę i wtedy będę wiedział *

                                                                         =)(=
Iv przeszukawała kanały w celu znalezienia ostatniego składnika, cały czas plątały jej się myśli w głowie.

  • * Przeciez tu tego nie ma... Nie było od lat, tylko tracę swój czas zamiast...*
  • Zamiast poszukać swojego towarzysza ?!

Iv nie wiedziała skąd dobiegł głos ,a miejsce takie jak kanały nie zrzesza raczej wielu ludzi, więc pojawienie się tutaj kogoś nieplanowanego oznaczało kłopoty. Kanał jak kanał, dwa wąskie chodniki po bokach, całkiem nisko sufit, wszędzie rury i na środku szeroka na ponad dwa metry rzeka koloru butelkowej zieleni. Nie wspominając już o setkach korytarzy no i co się okazuje jednego nieznajomego głosu.
  • * Czego chcesz ? *
  • Ja ? Odpoczynku od tego smrodu ?
  • * Że co... ? *
  • Co Ty tu jeszcze robisz ? Marnujesz tylko swój czas, męczysz swoje ciało i nic z tego nie masz... Jeszcze się nie domyśliłaś ?
  • * Przecież to niemożliwe... *
  • Niemożliwe ? Jesteś Wilkiem, przypomnij sobie !! Użyj swojego instynktu, zmysłów i rusz w końcu za nim. Znowu Yangin zrobił Cię na szaro...

Iv otrząsnęła się

  • Gadam już sama z Sobą, ale to racja... Wiedział , że będę walczył więc wysłał mnie tu , żebym nie mogła się wtracić, ale po co... CAN !!

Iv przebiegała przez kanały w poszukiwaniu najbliższej drabiny by wyjść na powierzchnię. Gdy tylko zauważyła jedną znich, wysoko wyskoczyła łapiąc się jej w połowie by nie tracić czasu. Wspięła się na powierzchnię, od razu zamieniła się w wilka i zaczęła przebiegać miasto w poszukiwaniu zapachu Yangina lub Cana. Przez moment się zawahała, gdyż zamiana w wilka w mieście na środku głównej ulicy to kiepski pomysł, ale sama nie miała nic do stracenia. Jej towarzysze byli w niebezpieczeństwie. Szybkim tempem przemierzała miasto , aż przebiegła obok knajpy w której , kilka dni temu siedziała z Yanginem przy stoliku. Nagle poczuła jego zapach i zaczęła go śledzić, ruszyła jak najszybciej mogła do miejsca gdzie wiódł zapach. Po kilku minutach biegu w amoku przez miasto dotarła do starego nadmorskiego magazynu, tuta zapach się urywał. Iv przybrała znów postać człowieka.

  • Więc to tutaj.
Iv wdrapała się po drewnianej ścianie i stanęła na dachu tej ruiny. Przyczaiła się przy dachowej szybie i próbowała coś dojrzeć w środku. Po chwili skupienia wzroku dojrzała Yangina, Qizana i kilku osiłków przy wejściach. Patrząc przez szybę w dachu dojrzała półkę i przerwę w wschodniej ścianie czyli tej od nabrzeża. Dwie bądź trzy deski wyglądały jakby były wyłamane.
  • * Spróbuję się tamtędy przecisnąć *

Iv ruszyła na wschodnią stronę dachu, zjechała na wysokość wyłamanych desek wbijajac mocno pazury. Weszła do środka.
  • * Chyba nikt nie zauważył...*

                                                                        =)(=

Do kryjówki przybył jakiś posłannik, po chwili rozmowy z Qizanem wyszedł.

  • W końcu przybył do miasta, przyprowadźcie go tutaj !!
  • Qizan, nie zmieniłeś się w ogóle. Myślisz, że przyprowadzisz go tutaj siłą ?
  • ...
  • Minęło trochę czasu , pewnie nabrał wprawy w władaniu mocą i już walczył nie raz, więc te mięśniaki na nic się zdadzą.
  • Tak ? To co proponujesz... ?
  • Widzisz i tym się zawsze różniliśmy. Weź mój miecz, weź jednego z swoich mięśniaków niech mu się pokaże. Can rozpozna miecz i zacznie go śledzić, więc próbując uciec Twój mięśniak przyprowadzi go tutaj.
  • Brzmi dobrze... No co tak patrzycie ruszać się !!

Jeden z podwładnych Qizana wziął miecz Yangina i ruszył do knajpy w której siedział Can. Plan Yangina był doskonały, Can nie mógł się spodziewać czegoś takiego i bez żadnego domysłu wpadł w pułapkę.

Can od razu rozpoznał miecz Yangina i przypatrywał się jego obecnemu posiadaczowi. Po czym wyszedł za nim gdy tylko ten opuścił knajpę po rozmowie z barmanem. Can przechadzał się za nim kilka uliczek, co spowodowało mętlik w głowie Cana. Nie wiedział gdzie się dokładnie znajduje, po czym został wciągnięty w pościg. Can gonił go między uliczkami i siedział mu tak długo na ogonie aż dorwał go przed wejściem do starego magazynu w którym więzili Yangina.

  • Mam Cię, teraz mi powiesz wszystko co wiesz na temat właściciela tego miecza !!
  • Chyba nie...

Mięśniak rzucił flakonik na ziemię , po czym wbiegł do magazynu. W miejscu pęknięcia flakoniku zaczęła się rozprowadzać chmura zasłaniająca powoli cały widok Cana. Ten nie czekając długo by nie stracić wroga z oczu wbiegł za nim i wpadł w pułapkę.

Gdy wybiegł z dymu na środku magazynu ukazały się przed nim cztery postacie. Can zatrzymał się w miejscu. Drzwi za nim zostały zamknięte przez dwóch osiłków Qizana, a na samym środku stał On sam w swojej złotej zbroi, obok niego stał Yangin i dwóch osiłków.
Qizan poklepywał Yangina po ramieniu.

  • Wybacz Can.
  • No no... Dobrze się spisałeś , świetny pomysł braciszku !!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz