czwartek, 24 grudnia 2015

"Realna wizja"

-------------------------------------------------------------------
Zbliżał się powoli wieczór, karawana w które podróżował Can zbliżała się do celu. Już w oddali widać było światła miasta Zakonem. Czuł wielki niepokój zbliżając się do tego miejsca, miał przeczucie , że zaraz się coś wydarzy.

- Can, my podjechać pod miasto, ale musieć poczekać godzinę, by być niewidocznym
- Dobrze, rozbijmy więc obóz

Po dosłownie pięciu minutach wszystko było gotowe, w jednym z kamiennych namiotów było usytuowane miejsce dla Cana. Długo nie czekając wszedł do środka i zaczerpnął świeżego snu.


***
- Mam dla Ciebie wiadomość Can. Wiem, że Jesteś gdzieś w pobliżu.

W głowie Cana pojawiła się wizja:
Pomieszczenie potężne tak jakby stary nad portowy magazyn , pełen tysięcy skrzynek.
W środku znajoma twarz, to Yangin klęczący na podeście, a za nim osiłek trzymający ostrze miecza na gardle swego zakładnika.
Na samym przodzie mężczyzna z złotej zbroi.
- Witaj Can, nie znamy się jeszcze osobiście ale to raczej tylko kwestia czasu. Widzisz masz w posiadaniu coś co jest dla mnie bardzo ważne. Niewątpliwie jako wojownik wiem ,że nie będziesz chciał tego oddać bez żadnej ofiary czy walki... Więc przygotowałem Ci mały pokaz.
Zapamiętaj moje imię jestem Qizan. Tak przy okazji, masz dwa dni , bo tyle wystarczy mi ,żeby znaleźć tą małą wścibską wilczycę. 

Qizan odwrócił się w kierunku Yangina, kiwnął głową. Osiłek jednym zdecydowanym ruchem odciął głowę swojemu więźniowi, całe pomieszczenie zaszło we krwi, a odcięta głowa towarzysza Cana potoczyła się pod nogi Qizana, który oparł nogę na niej i z szyderczym uśmiechem następnie zmiażdżył.
***

Can obudził się w potach.
*Co to było*
- To nie może być prawda, to musiał być sen
Can wybiegł z namiotu , szukał Irgova, po czym na cały obóz krzyknął
- Irgov !! Ruszam dalej sam natychmiast !!

poniedziałek, 14 grudnia 2015

"Czas i tak płynie*




--------------------------------------------------------------------------------------

Mija drugi dzień drogi, w sumie mogłem się domyślić ,że karawana Cekitów nie będzie ekspresem do celu. Te przerośnięte skaliste monstra, mimo strasznego wyglądu i osłych twardych łapsk. Mają w sobie delikatność i serce, zwłaszcza gdy są oddane jakiejś sprawie. Podróżowanie z Cekitami nauczyło mnie kilku rzeczy o nich, rozbijanie obozu. Zasypianie, nawet przygotowywanie posiłków, to jest pewnego rodzaju rytuał.
* Ciekawe jak daleko jeszcze do celu, co się dzieje z Iv i Yanginem. Kompletnie nie mogę ich wyczuć, tak jakby coś zagłuszało ich energię *
- Nie martw się, wkrótce będziemy na miejscu.

- Irgov , daleko jeszcze ?
- Niedługo, przed wieczorem będziemy.
* Przed wieczorem ? Serio ? Jest ledwo poranek ! *
- Coś czuję, że zaczyna Cię to męczyć.
* To za długo trwa, niecierpliwie się. Martwię o towarzyszy *
- Nie martw się.

Droga było aż nazbyt spokojna, nic się nie działo. Wszystkie zwierzęta się pochowały, jakby oczekiwały czegoś wielkiego. Powoli widać było zmianę zasięgu terytorialnego, wieczna zima Cekitów zaczęła się wycofywać wobec szaro-burej ludzkiej jesieni.
* Jeżeli taka pogoda jest tutaj cały czas, to depresji dostanę... Muszę się napić *

Can wyszeptał pod nosem imiona swoich towarzyszy, skupiając swoją moc.
- Iv, Yangin...

Co jakiś czas próbowałem przywołać ich głosem, jednak moje próby nie przynosiły efektu.
* Przydała by się jakaś wielka raca, rąbnąłbym ją w środek lasu i w końcu by mnie ktoś zauważył*
- Czemu się tak niecierpliwisz ?
* Boli mnie ta niemoc, bezsilność wobec ludzi na których mi zależy... A tak w ogóle , nie łap mnie za moje myśli. Daj mi od czasu do czasu pobyć człowiekiem bez twarzy, bez magicznych mocy, bez gadającego miecza. Będzie się dało ? *
- hmm...Nie !!
* Jak to nie ?! *
- Nie mogę być cicho i tyle, zresztą przestań się rozczulać zamknij się już i skup się.
* Co za...*
- ...
* Zaczynam się zastanawiać czy nie wariuję powoli , gadam z duszą zaklętą w mieczu , która czyta mi w myślach.*
- Nie to nie !!

Droga mijała powoli, w ciszy i milczeniu. Uciszenie myśli przyniosło nutę spokoju.
Jednak droga była bardzo nużąca, a sceneria i pogoda potrafiła przywlec najgorsze myśli.
Nagle poczułem jakiś nieznany mi wielki przepływ mocy duchowej który zmierzał od kierunku miasta.





* Kim jest ten Qizan, Yangin go znał dość sporo czasu *
Iv uciekała między uliczkami miejskimi goniona przez strażników. Nie mieli najmniejszych szans , by ją złapać.
* Trzeba im przyznać , że są uparci... Muszę wszystko pozbierać zanim Can zjawi się w mieści... *

Yangin wczorajszym listem zobrazował Iv jego plan.
Iv wpadła do swojej kryjówki specjalnie przygotowanej przez Yangina, na stole leżał list, który otrzymała wczoraj przed całym tym dziwnym zajściem.
Żeby zrozumieć jeszcze raz cały plan i sprawdzić czy ma wszystkie składniki usiadła na spokojnie i zaczęła czytać ponownie.

***
- Droga Iv... Wiem ,że ostatnie wydarzenia sprawiły wiele złego. Chciałbym Cię przeprosić za to wszystko, ale niestety nie ma na to teraz czasu. Mam nadzieję, że zdążyliśmy się spotkać przed tym zajściem. Can pewnie jest już w drodze do Zakonem, musisz przygotować wszystko przed jego przybyciem w innym wypadku cały plan zawiedzie. Musisz mi zaufać, w mieście jest kilka osób , które na pewno Ci pomogą w zebraniu składników zaklęcia. W poszukiwaniu przyjaciół zapytaj o Karczmarza w miejscu gdzie otrzymałaś list, bądź też się spotkaliśmy. Pewnie się zastanawiasz o czym ja piszę i po co Nam jakieś zaklęcie. Potrzebować będziesz trzy składniki : Sztylet zaklętego ducha , zakopcony kocioł, truciznę kanałowego szczura.
 Wszystko to po to by uwolnić to miasto i być może uratować moje życie...Qizan jest bardzo niebezpiecznym wojownikiem , potrafi ukrywać swoją energię duchową, a co gorsze chować też energię swoich ofiar. Nie będziesz w stanie wyczuć mojej energi , a przez co nie masz najmniejszej szansy znaleźć mnie na czas. Zaklęcie pozwoli złamać tą barierę , więc jeśli chcesz mnie zobaczyć musisz się pośpieszyć, a co do Cana... Jest narwany , nie chcę by szukał mnie na własną rękę, gdy natknie się na Qizana może się to skończyć źle. Oprócz tego potrzebujemy go żywego Can i jego charyzma pozwolą Nam zbudować tutaj królestwo , które jest potrzebne by wygrać tą wojnę. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.


* Kradzież sztyletu z królewskiej sali, kradzież kotła z wieży magów miejskich to wszystko to pikuś, ale po co mam schodzić do miejskich kanałów... Nie mógł to być śluz ślimaków czy co... Zabije Cię jak Cię znajdę, a jak będziesz martwy to Cię dobiję !! Czemu nie powiedziałeś mi od razu kim jest ten Qizan, teraz muszę się zastanawiać *
Iv spoglądając w sufit jakby chciała dostrzeć niebo.
- Can, jak długo jeszcze będziesz daleko ? Potrzebujemy Cię !

niedziela, 13 grudnia 2015

"Piętno przeszłości"

Witam
przepraszam za poślizg w wstawieniu rozdziału.

--------------------------------------------------------------------

Nie pamiętam nawet kiedy zasnąłem, czułem się bezpiecznie mimo tego , że znajdowałem się w jaskini do której zaprowadził mnie Irgov. Cekit wysłany na misję przez Yangina, bardzo intrygujące.
*Musiało się wiele zmienić podczas mojej nieobecności*
Musiałem wstać, wypełzłem z jaskiniowego pokoju. Tutaj wszystko było wybite w pięknych marmurowych kamieniach. Meble oczywiście też były kamienne i mimo to , że łoże było z kamienia, czuję się bardzo wyspany. Miałem własny pokój w jaskini, z drzwiami.

*Tylko co teraz ?*
- Musimy poczekać, Yangin pewnie jest już w drodze
* Nie czuję jego energii, jego położenie się nie zmieniło*
- Jesteś pewien ?
* Absolutnie, mam złe przeczucia*

Nagle usłyszałem pukanie w drzwi.
* To pewnie Irgov *
Podszedłem do kamiennej płyty, nacisnąłem mechanizm i drzwi się rozsunęły.
* Jak na kamienną technologię to całkiem zgrabnie to działa*

Za kamienną płytą ujrzałem Irgova z miną jakby mu matkę zabili.
- Co się stało ?
- Mistrz, nie dawać wiadomości. Minąć kilka dni
* Kilka dni ? Znowu spałem kilka dni !! *
- Co teraz ? Wiesz gdzie był ostatnio ?
- Być w Zakonem, miasto ludzi.
- To wskaż drogę, zbieram swój ekwipunek i ruszam.

- To nie takie proste. 
* Dlaczego ? *
- Miasto Zakonem to największa melina na całej tej krainie, jest neutralna. Teoretycznie, bo raczej spotkasz tam miliony szuj z całego świata: zbrodniarze, najemnicy, złodzieje, banici.
* I w czym problem? *
- Za Twoją głowę i te dwa kryształki w mieczach wielu by postawiło swoją głowę.
* Mówisz, że mam zostawić Yangina i dbać o własny tyłek ? *
- ...

- Irgov, jak się dostać do Zakonem ?
- Przygotuję Cekicką karawanę z ochroną, podwieźć Cię do obrzeży Zakonem. Dalej iść sam.
- Da się zrobić. Kiedy ruszamy ?
- Dać pół godziny.

Rozejrzałem się po pomieszczeniu, przeszedłem całą jaskinię w poszukiwaniu czegoś przydatnego.
* Przydałby mi się jakiś ekwipunek *
- Irgov, mogę pozbierać trochę sprzętu ?
- Brać to chcieć.

Dobra, więc tak. Przeglądając pomieszczenia znalazłem coś w rodzaju zbrojowni.Dziesiątki szaf z bronią: Młoty, miecze, sierpy, laski, kusze, łuki i setki strzał. Wziąłem łuk i kołczan strzał. Ten od Iv niestety straciłem gdzieś w wieży.
Torba z lekarstwami. Flakony, zbroje, płaszcze, sztandary i jakieś wisiorki.
* Ooo, jakieś flakoniki sobie wezmę... Pewnie te od sztuczek Yangina. Jak na zwykłą kryjówkę to niezłe tu uzbrojenie*

Płaszcz też się przyda, bo pewnie na zewnątrz wieczna zima.
Widziałem Irgova miotającego się po pomieszczeniach tej jaskini, jakby czegoś szukał.
Również zbierał ekwipunek, pewnie osobiście odwiezie mnie w kierunku Zakonem.

* Jak myślisz co tam czeka na Nas? *
- Niebezpieczeństwo, do Zakonem kawał drogi
* Muszę odnaleźc Yangina i Iv, tylko Oni pewnie wiedzą co musimy zrobić dalej*
- Co Cię trapi ?
* Mam miecze dobra. Jestem jakimś wybrańcem ale co teraz, czuje się zagubiony potrzebuję ich pomocy. I Twojej zresztą też *

Do pomieszczenia wszedł Irgov
- Wszystko gotowe, Can iść za mną jeśli gotowy.
- Ruszajmy szkoda czasu.

Wszystko było przygotowana, przed wejściem do jaskini widziałem karawanę. Oddział Cekitów, pojazdy konne i niedźwiedzie miejsce dla mnie. Przecieć, to musiało być kosztowne.
*Yangin wszystko zaplanował ? A teraz zniknął... *
Wsiadłem na przygotowanego niedźwiedzia i ruszyliśmy w drogę.






W Zakonem była kiepska atmosfera, jad zła przelewał się w powietrzu. Wszyscy mieszkańcy wiedzieli , że tym razem nadchodząca wojna pochłonie nawet ich odwiecznie neturalne miasto.
Yangin siedział w jednej z podmiejskich knajp, sączył krasnoludzkie piwo i czekał na Iv.
Przez całe swoje życie czekał na kogoś i na coś, tym razem jednak zestresowany jakby wiedział co się stanie. W drzwiach knajpy pojawiła się zakapturzona postać. Yangin wyciągnął rękę w górę, by pokazać gdzie siedzi. Oczywiście było to miejsce w kącie knajpy, jedno z jego ulubionych. Przesiąknięte dymem rozpalanych fajek.
Iv nie ściagając kaptura podeszła do stolika gdzie siedział Yangin. Wyszarpała krzesło z pod stolika energicznym ruchem i usiadła na nim.

- Czy Ty już do reszty oszalałeś ?! Co Ty sobie w ogóle wyobrażasz, nie odzywasz się tyle czasu, a potem proponujesz jakieś durne spotkanie w knajpie. Chciałabym przypomnieć Ci tępa pało, że nie mam twarzy !! Jestem raczej nie mile widziana tutaj.
- Nie stresuj się tak, miło Cię widzieć znów. Nie mam wiele czasu.
- Zabije Cię zaraz, co jest ?
- Musisz mi pomóc, wpadłem w pewne problemy, w sumie przeszłość mnie ściga. 
* Yangin się prosi o pomoc ? Buahahaha *
- Że co ?
- Kiedyś Ci wyjaśnię , ale teraz to nie ważne , musisz się tutaj gdzieś ukryć w mieście. Dostałem ostatnio wiadomość od mojego strażnika, Can jest w kryjówce u Cekitów. Nie zdążyłem wysłać wiadomości , ani też nie mogę opuścić miasta. Poluje ktoś na mnie. Znając Cana to pewnie już ruszył w drogę tutaj do Zakonem wraz z Irgovem i karawaną Cekitów. Gdy tutaj przybędzie, musisz go pilnować. W mieście jest potężna postać i lepiej by było , żeby na tym etapie się nie spotkali.
- Co Ty piep...

Drzwi do Knajpy otworzyły się z hukiem.
- Już czas, Uciekaj i nawet nie próbuj się wtrącać !
Yangin czekał cierpliwie na to co się zaraz stanie.

Iv odskoczyła od stolika do stolika obok.
Do knajpy wpadło pięciu uzbrojonych po zęby wielgachnych najemników, a wolnym krokiem za nimi ich lider - Qizan. Mężczyzna z czerwonymi oczyma, wysoki blondyn, umieśniony i bardzo dobrze zbudowany. Nosił ze sobą dwa topory i przechadzał się w złotej zbroi. Szanowany zabójca królów. Podeszli do stolika Yangina

- Kogo ja tutaj widzę ! Nędzna szczurzyna.
- Kopę lat Qizan 

Jednym ruchem ręki Qizan rołupał stolik, podsunął się do Yangina i ścisnął szyję podnosząc do góry.
- Wiesz, że powinienem Cię zabić
- ...
- Ale pobawię się najpierw z Tobą, musisz mi odpowiedzieć na kilka pytań.

Qizan odwrócił się w kierunku swoich chłopców na posyłki i rzucił w nich Yanginem jak kawałkiem mięsa dla wygłodniałych bestii.
- Zabierzcie go ! 

Rozejrzał się po knajpie, stanął na środku. Jakby czekał i szukał jakiegoś sprzeciwu, ale nikt nawet nie drgnął.

Iv siedząc przy stoliku obok, bardzo walczyła z sobą aby się powstrzymać od jakiejkolwiek interwencji. Zagryzając wargi i zaciskająć pięści. Wewnętrznie nie mogła się pogodzić.
* O co w tym wszystkim chodzi, co ten kretyn znowu nawywijał, teraz gdzie ja mam się ukryć. Czekać na Cana, muszę się z nim skontaktować jak tylko się zbliży. *

Gdy już Qizan wyszedł wraz z swoimi ludźmi, do stolika Iv podszedł barman przyniósł jej krasnoludzkie piwo i rzucił jej na stół kopertę z wiadomością od Yangina i klucze do jednego z domów.
Iv podziękowała. Zaczęła powoli sączyć piwo i zagłębiać się w treść listu.
* Wszystko zaplanował *
Po kilku minutach Iv dokończyła kufel piwa, zebrała rzeczy ze stolika i w pośpiechu wybiegła z karczmy.

czwartek, 10 grudnia 2015

Przerwa Techniczna

Bardzo Was wszystkich przepraszam ,ale obecnie mam za dużo na głowie żeby pisać cokolwiek.
Ale nie bójcię się bardzo, wracam 12.12.2015r w ten dzień w godzianch wieczornych pojawi sie rozdział.

środa, 2 grudnia 2015

"Stopy na śniegu"

Witam serdecznie.
Przepraszam za wielkie opóźnienia, zresztą od razu zapowiem kolejne. Wybieram się w podróż, niedługą, nie daleką, ale jakże ważną w moim życiu.

--------------------------------------------------------------------

Wyjście po tak długim okresie z wieży, było bardzo szokującym przeżyciem. 
Wiadomo ,że prawie rok czasu to długi okres, a zmiany jakie przeszedł ten świat są ogromne.
Przejęte terytorium Naharatów przez Cekitów to dopiero początek.

*Tak właściwie dlaczego tylko ten teren, jakby ktoś chronił wieży*

Niestety nie usłyszałem żadnego odzewu od moich przyjaciół. 
Wieża była dość istotnym elementem krainy Naharatów, zresztą ich kraina w obecnej chwili pewnie liczyła większość terytorium całego świata.
Armia upadłych powstała by rozpętać kolejną wojnę, której jakoś trzeba zapobiec.
Nie czułem się na tyle silny, ani na tyle odważny by wtrącić się w to wszystko.
Niestety też nie usłyszałem żadnego odzewu od moich przyjaciół. 

* Tylko , że kości zostały rzucone" 

- Czym się tak martwisz ?
* Nie wiem co teraz mam zrobić.*
- Iść przed siebie, zobaczysz będzie dobrze. Skoro jest coś komuś przeznaczone, to nie ważnę w którą stronę pójdziesz. Trafisz zawsze na swoją ścieżkę.
* Może i masz rację, to ruszajmy. Spróbuję odnaleźć towarzyszy. Tylko najpierw muszę znaleźć schronienie przed tą wieczną zimą*

Ruszyłem przed siebie, w kierunku portalu. Pamiętam tą drogę, ale mimo to wyglądała całkiem inaczej. Z oddali nie widać żadnego bijącego jasnego światła od kamiennego okręgu.
* Czyżby nie działał ?*
- Ktoś musiałby się bardzo natrudzić by to zrobić, ale nie mówię... To możliwe
* To była najbliższa droga , jeżeli Cekici podbili te tereny , to raczej słaby punkt do obrony. Oni nie są na tyle inteligentni, więc ktoś musiał im ten pomysł podsunąć.*
- Raczej lepiej, zrobić to za nich. Uaktywnienie takiego portalu jak i wyłączenie go to nie lada wyczyn. Każdy portal ma swoje źródło mocy, które najczęściej jest strzeżone przez silnego strażnika.
* Nie ważne, nie dam rady pewnie tego uaktwynić. Muszę znaleźc drogę na około.* 

Przystanąłem na chwilę przed ogromnym kamiennym kręgiem, który niecały rok temu przeniósł mnie w to miejsce. Z ważną misją, o której na tamten czas nawet nie wiedziałem.
* Dlaczego to ja jestem istotnym elementem tej układanki*
- Bo masz w sobie podwójną moc. Jasność i mrok.
* Ehh, czy mogę kiedykolwiek pomyśleć w samotności nie słysząc Twojego komentarza ?* 
- Słyszę Twoje myśli i pytania, które Cię dręczą
* Czasami chyba wolałbym nie znać odpowiedzi. Ruszajmy, znasz drogę ?*
- Znam
* Więc ?*

Jeden z mieczy zaczął mocno drgać, wyciągnąłem go i kierując się mocą drgań odnalazłem kierunek w którym muszę podążyć. Ruszyłem w tamtą stronę.






- Yangin ! Czułeś to co ja ?
- Na początku nie mogłem uwierzyć, ale skoro nawet Ty o to pytasz...To musi być prawda.
- Minęło przecież tyle czasu, jak to możliwe ?
- Chyba nie doceniliśmy Cana. Teraz musimy go odnaleźć.
- Nie mogłę go wyczuć.
*Jakim cudem mogłam usłyszeć jego głos*
- Też słyszałeś jego głos ?
- Tak, tak wyrażnie jakby stał obok mnie, ale nie mogę go w ogóle wyczuć.
- Wieża musiała go wzmocnić i to bardzo. Tylko gdzie on może być.
- Myślę, że gdzieś przy wieży. Zostawiłem tam straże Cekickie, jeśli coś się stanie od razu się dowiem. Cekici są po naszej stronie, gdy się spotkamy znów opowiem.
- W sumie Jesteśmy gdzieś nie daleko Siebie, lud Sagri też stoi po Naszej stronie. Chcą odzyskać terytorium , obiecałam im równowagę. Czuję Cię, więc Jesteś bardzo blisko.
- Jestem w Zakonem, mieście na skraju wschodniej części terytorium Insanitów.
- Ludzie ? Serio ?! Dawno wymarło w nich współczucie. 
- Może i tak, ale potrzebujemy każdych rąk do walki. Mam kilka spraw tutaj więc zostanę na dłużej.
- Dobra, spotkamy się w Zakonem za kilka dni.
- Bądź ostrożna 
*Ja ? Niech Cię Yangin i tak zapłacisz za to co zrobiłeś*






Przebijając się przez śnieżycę podążałem  w kierunku lasów w których wraz z Yanginem spędziłem trochę czasu.
*Pięć dni drogi ? W taką pogodę zamarznę, muszę znaleźć schronienie i to szybko* 
Zboczyłem w końcu z drogi i wszedłem w jakiś zagajnik, co prawda nie dużo tu drzew. 
*Lepiej to niż nic*

- Hej...Ty ?!

Zatrzymałem się i złapałem za miecze.

- Kim Jesteś i czego chcesz ?
- Ja ? Jestem Irgov z rodu Cekitów, strażnik
- Strażnik ? Niby czego ?
- Wieży, Mistrz Yangin wydał rozkaz 
* Mistrz Yangin ? Że co... Yangin?*
- Jak na strażnika to bardzo rozmowny Jesteś
- Kazali... Czekać na wędrowca z dwoma mieczami, być dobrym. Nagroda być za to.
- I co potem jak go znajdziesz ?
- Ja zaprowadzić do schronienia, nawet jak nie chcieć Ty iść. To Mistrz Yangin mówił, powołać się na przyjaźń z Iv.
* Nie rozumiem, o co tu chodzi , ale chyba byle Cekit nie wie takich rzeczy?*
- Dobrze, pójdę z Tobą

Wielki Cekit wyjawił się z śniegu pod stopami nie opodal mnie.
*Niezła kryjówka, tylko... Jak on mnie dostrzegł ?*

Opuściłem ręce od mieczy i z spokojem podążyłem za Cekitem.
* Mam nadzieję, że to nie pułapka jakaś*
- Masz wiele nowej siły, ale bądź ostrożny w każdym wypadku.