czwartek, 7 stycznia 2016

"Gra pozorów"

Witam Was serdecznie
Po bardzo burzliwym okresie czasu, wracam do pisania.
Postaram się nadrobić to co zostało ominięte. Chociaż nie chcąc się usprawiedliwiać, mam pewne plany od których zależy... no właśnie co zależy.

-------------------------------------------------
 Can w końcu po długiej podróży w karawanie Irgova, dotarł do bram miasta Zakonem. Pod osłoną nocy i z kapturem na głowie dostał się bez problemu do centrum miasta. Noc to idealna pora na zasięgnięcie języka w pobliskich knajpach. Wkorczył do jednej z nich i podszedł do baru. Miejsce wyglądało jak każde inne, duże pomieszczenie z dużą ilością drewnianych stołów i drewnianych krzeseł.

  • * Mam wrażenie, że już tutaj byłem... Ale nie ważne, muszę znaleźć Yangina i Iv*
  • Więc weź się do roboty, czas ucieka.
  • Witam, dwa smocze piwa !
  • Co tutaj sprowadza turystę w nocy ?
  • Rodzinne sprawy , czekam tutaj na kogoś

Przed Canem pojawiły się dwa wielkie kufle jeszcze dymiącego naparu, wział je do ręki i odszedł do stolika.

  • Co teraz ?
  • * Teraz, spróbuję skontaktować się z Iv albo Yanginem *
  • Popijając sobie piwo ?
  • * Nie urodziłem się na tyle głupi by pakować się samemu w zasadzki , muszę pomyśleć i rozejrzeć się po tym miejscu. Qizan czeka na mnie, ale skoro do tej pory mnie nie znalazł to znaczy , że nie jest w stanie wyczuć mojej energii z jakiegoś powodu *
  • Pewnie z tego samego powodu , z którego Ty nie możesz wyczuć innych...
  • * Więc jeśli cierpliwość mu się skończy to zdejmie tą barierę i wtedy będę wiedział *

                                                                         =)(=
Iv przeszukawała kanały w celu znalezienia ostatniego składnika, cały czas plątały jej się myśli w głowie.

  • * Przeciez tu tego nie ma... Nie było od lat, tylko tracę swój czas zamiast...*
  • Zamiast poszukać swojego towarzysza ?!

Iv nie wiedziała skąd dobiegł głos ,a miejsce takie jak kanały nie zrzesza raczej wielu ludzi, więc pojawienie się tutaj kogoś nieplanowanego oznaczało kłopoty. Kanał jak kanał, dwa wąskie chodniki po bokach, całkiem nisko sufit, wszędzie rury i na środku szeroka na ponad dwa metry rzeka koloru butelkowej zieleni. Nie wspominając już o setkach korytarzy no i co się okazuje jednego nieznajomego głosu.
  • * Czego chcesz ? *
  • Ja ? Odpoczynku od tego smrodu ?
  • * Że co... ? *
  • Co Ty tu jeszcze robisz ? Marnujesz tylko swój czas, męczysz swoje ciało i nic z tego nie masz... Jeszcze się nie domyśliłaś ?
  • * Przecież to niemożliwe... *
  • Niemożliwe ? Jesteś Wilkiem, przypomnij sobie !! Użyj swojego instynktu, zmysłów i rusz w końcu za nim. Znowu Yangin zrobił Cię na szaro...

Iv otrząsnęła się

  • Gadam już sama z Sobą, ale to racja... Wiedział , że będę walczył więc wysłał mnie tu , żebym nie mogła się wtracić, ale po co... CAN !!

Iv przebiegała przez kanały w poszukiwaniu najbliższej drabiny by wyjść na powierzchnię. Gdy tylko zauważyła jedną znich, wysoko wyskoczyła łapiąc się jej w połowie by nie tracić czasu. Wspięła się na powierzchnię, od razu zamieniła się w wilka i zaczęła przebiegać miasto w poszukiwaniu zapachu Yangina lub Cana. Przez moment się zawahała, gdyż zamiana w wilka w mieście na środku głównej ulicy to kiepski pomysł, ale sama nie miała nic do stracenia. Jej towarzysze byli w niebezpieczeństwie. Szybkim tempem przemierzała miasto , aż przebiegła obok knajpy w której , kilka dni temu siedziała z Yanginem przy stoliku. Nagle poczuła jego zapach i zaczęła go śledzić, ruszyła jak najszybciej mogła do miejsca gdzie wiódł zapach. Po kilku minutach biegu w amoku przez miasto dotarła do starego nadmorskiego magazynu, tuta zapach się urywał. Iv przybrała znów postać człowieka.

  • Więc to tutaj.
Iv wdrapała się po drewnianej ścianie i stanęła na dachu tej ruiny. Przyczaiła się przy dachowej szybie i próbowała coś dojrzeć w środku. Po chwili skupienia wzroku dojrzała Yangina, Qizana i kilku osiłków przy wejściach. Patrząc przez szybę w dachu dojrzała półkę i przerwę w wschodniej ścianie czyli tej od nabrzeża. Dwie bądź trzy deski wyglądały jakby były wyłamane.
  • * Spróbuję się tamtędy przecisnąć *

Iv ruszyła na wschodnią stronę dachu, zjechała na wysokość wyłamanych desek wbijajac mocno pazury. Weszła do środka.
  • * Chyba nikt nie zauważył...*

                                                                        =)(=

Do kryjówki przybył jakiś posłannik, po chwili rozmowy z Qizanem wyszedł.

  • W końcu przybył do miasta, przyprowadźcie go tutaj !!
  • Qizan, nie zmieniłeś się w ogóle. Myślisz, że przyprowadzisz go tutaj siłą ?
  • ...
  • Minęło trochę czasu , pewnie nabrał wprawy w władaniu mocą i już walczył nie raz, więc te mięśniaki na nic się zdadzą.
  • Tak ? To co proponujesz... ?
  • Widzisz i tym się zawsze różniliśmy. Weź mój miecz, weź jednego z swoich mięśniaków niech mu się pokaże. Can rozpozna miecz i zacznie go śledzić, więc próbując uciec Twój mięśniak przyprowadzi go tutaj.
  • Brzmi dobrze... No co tak patrzycie ruszać się !!

Jeden z podwładnych Qizana wziął miecz Yangina i ruszył do knajpy w której siedział Can. Plan Yangina był doskonały, Can nie mógł się spodziewać czegoś takiego i bez żadnego domysłu wpadł w pułapkę.

Can od razu rozpoznał miecz Yangina i przypatrywał się jego obecnemu posiadaczowi. Po czym wyszedł za nim gdy tylko ten opuścił knajpę po rozmowie z barmanem. Can przechadzał się za nim kilka uliczek, co spowodowało mętlik w głowie Cana. Nie wiedział gdzie się dokładnie znajduje, po czym został wciągnięty w pościg. Can gonił go między uliczkami i siedział mu tak długo na ogonie aż dorwał go przed wejściem do starego magazynu w którym więzili Yangina.

  • Mam Cię, teraz mi powiesz wszystko co wiesz na temat właściciela tego miecza !!
  • Chyba nie...

Mięśniak rzucił flakonik na ziemię , po czym wbiegł do magazynu. W miejscu pęknięcia flakoniku zaczęła się rozprowadzać chmura zasłaniająca powoli cały widok Cana. Ten nie czekając długo by nie stracić wroga z oczu wbiegł za nim i wpadł w pułapkę.

Gdy wybiegł z dymu na środku magazynu ukazały się przed nim cztery postacie. Can zatrzymał się w miejscu. Drzwi za nim zostały zamknięte przez dwóch osiłków Qizana, a na samym środku stał On sam w swojej złotej zbroi, obok niego stał Yangin i dwóch osiłków.
Qizan poklepywał Yangina po ramieniu.

  • Wybacz Can.
  • No no... Dobrze się spisałeś , świetny pomysł braciszku !!

czwartek, 24 grudnia 2015

"Realna wizja"

-------------------------------------------------------------------
Zbliżał się powoli wieczór, karawana w które podróżował Can zbliżała się do celu. Już w oddali widać było światła miasta Zakonem. Czuł wielki niepokój zbliżając się do tego miejsca, miał przeczucie , że zaraz się coś wydarzy.

- Can, my podjechać pod miasto, ale musieć poczekać godzinę, by być niewidocznym
- Dobrze, rozbijmy więc obóz

Po dosłownie pięciu minutach wszystko było gotowe, w jednym z kamiennych namiotów było usytuowane miejsce dla Cana. Długo nie czekając wszedł do środka i zaczerpnął świeżego snu.


***
- Mam dla Ciebie wiadomość Can. Wiem, że Jesteś gdzieś w pobliżu.

W głowie Cana pojawiła się wizja:
Pomieszczenie potężne tak jakby stary nad portowy magazyn , pełen tysięcy skrzynek.
W środku znajoma twarz, to Yangin klęczący na podeście, a za nim osiłek trzymający ostrze miecza na gardle swego zakładnika.
Na samym przodzie mężczyzna z złotej zbroi.
- Witaj Can, nie znamy się jeszcze osobiście ale to raczej tylko kwestia czasu. Widzisz masz w posiadaniu coś co jest dla mnie bardzo ważne. Niewątpliwie jako wojownik wiem ,że nie będziesz chciał tego oddać bez żadnej ofiary czy walki... Więc przygotowałem Ci mały pokaz.
Zapamiętaj moje imię jestem Qizan. Tak przy okazji, masz dwa dni , bo tyle wystarczy mi ,żeby znaleźć tą małą wścibską wilczycę. 

Qizan odwrócił się w kierunku Yangina, kiwnął głową. Osiłek jednym zdecydowanym ruchem odciął głowę swojemu więźniowi, całe pomieszczenie zaszło we krwi, a odcięta głowa towarzysza Cana potoczyła się pod nogi Qizana, który oparł nogę na niej i z szyderczym uśmiechem następnie zmiażdżył.
***

Can obudził się w potach.
*Co to było*
- To nie może być prawda, to musiał być sen
Can wybiegł z namiotu , szukał Irgova, po czym na cały obóz krzyknął
- Irgov !! Ruszam dalej sam natychmiast !!

poniedziałek, 14 grudnia 2015

"Czas i tak płynie*




--------------------------------------------------------------------------------------

Mija drugi dzień drogi, w sumie mogłem się domyślić ,że karawana Cekitów nie będzie ekspresem do celu. Te przerośnięte skaliste monstra, mimo strasznego wyglądu i osłych twardych łapsk. Mają w sobie delikatność i serce, zwłaszcza gdy są oddane jakiejś sprawie. Podróżowanie z Cekitami nauczyło mnie kilku rzeczy o nich, rozbijanie obozu. Zasypianie, nawet przygotowywanie posiłków, to jest pewnego rodzaju rytuał.
* Ciekawe jak daleko jeszcze do celu, co się dzieje z Iv i Yanginem. Kompletnie nie mogę ich wyczuć, tak jakby coś zagłuszało ich energię *
- Nie martw się, wkrótce będziemy na miejscu.

- Irgov , daleko jeszcze ?
- Niedługo, przed wieczorem będziemy.
* Przed wieczorem ? Serio ? Jest ledwo poranek ! *
- Coś czuję, że zaczyna Cię to męczyć.
* To za długo trwa, niecierpliwie się. Martwię o towarzyszy *
- Nie martw się.

Droga było aż nazbyt spokojna, nic się nie działo. Wszystkie zwierzęta się pochowały, jakby oczekiwały czegoś wielkiego. Powoli widać było zmianę zasięgu terytorialnego, wieczna zima Cekitów zaczęła się wycofywać wobec szaro-burej ludzkiej jesieni.
* Jeżeli taka pogoda jest tutaj cały czas, to depresji dostanę... Muszę się napić *

Can wyszeptał pod nosem imiona swoich towarzyszy, skupiając swoją moc.
- Iv, Yangin...

Co jakiś czas próbowałem przywołać ich głosem, jednak moje próby nie przynosiły efektu.
* Przydała by się jakaś wielka raca, rąbnąłbym ją w środek lasu i w końcu by mnie ktoś zauważył*
- Czemu się tak niecierpliwisz ?
* Boli mnie ta niemoc, bezsilność wobec ludzi na których mi zależy... A tak w ogóle , nie łap mnie za moje myśli. Daj mi od czasu do czasu pobyć człowiekiem bez twarzy, bez magicznych mocy, bez gadającego miecza. Będzie się dało ? *
- hmm...Nie !!
* Jak to nie ?! *
- Nie mogę być cicho i tyle, zresztą przestań się rozczulać zamknij się już i skup się.
* Co za...*
- ...
* Zaczynam się zastanawiać czy nie wariuję powoli , gadam z duszą zaklętą w mieczu , która czyta mi w myślach.*
- Nie to nie !!

Droga mijała powoli, w ciszy i milczeniu. Uciszenie myśli przyniosło nutę spokoju.
Jednak droga była bardzo nużąca, a sceneria i pogoda potrafiła przywlec najgorsze myśli.
Nagle poczułem jakiś nieznany mi wielki przepływ mocy duchowej który zmierzał od kierunku miasta.





* Kim jest ten Qizan, Yangin go znał dość sporo czasu *
Iv uciekała między uliczkami miejskimi goniona przez strażników. Nie mieli najmniejszych szans , by ją złapać.
* Trzeba im przyznać , że są uparci... Muszę wszystko pozbierać zanim Can zjawi się w mieści... *

Yangin wczorajszym listem zobrazował Iv jego plan.
Iv wpadła do swojej kryjówki specjalnie przygotowanej przez Yangina, na stole leżał list, który otrzymała wczoraj przed całym tym dziwnym zajściem.
Żeby zrozumieć jeszcze raz cały plan i sprawdzić czy ma wszystkie składniki usiadła na spokojnie i zaczęła czytać ponownie.

***
- Droga Iv... Wiem ,że ostatnie wydarzenia sprawiły wiele złego. Chciałbym Cię przeprosić za to wszystko, ale niestety nie ma na to teraz czasu. Mam nadzieję, że zdążyliśmy się spotkać przed tym zajściem. Can pewnie jest już w drodze do Zakonem, musisz przygotować wszystko przed jego przybyciem w innym wypadku cały plan zawiedzie. Musisz mi zaufać, w mieście jest kilka osób , które na pewno Ci pomogą w zebraniu składników zaklęcia. W poszukiwaniu przyjaciół zapytaj o Karczmarza w miejscu gdzie otrzymałaś list, bądź też się spotkaliśmy. Pewnie się zastanawiasz o czym ja piszę i po co Nam jakieś zaklęcie. Potrzebować będziesz trzy składniki : Sztylet zaklętego ducha , zakopcony kocioł, truciznę kanałowego szczura.
 Wszystko to po to by uwolnić to miasto i być może uratować moje życie...Qizan jest bardzo niebezpiecznym wojownikiem , potrafi ukrywać swoją energię duchową, a co gorsze chować też energię swoich ofiar. Nie będziesz w stanie wyczuć mojej energi , a przez co nie masz najmniejszej szansy znaleźć mnie na czas. Zaklęcie pozwoli złamać tą barierę , więc jeśli chcesz mnie zobaczyć musisz się pośpieszyć, a co do Cana... Jest narwany , nie chcę by szukał mnie na własną rękę, gdy natknie się na Qizana może się to skończyć źle. Oprócz tego potrzebujemy go żywego Can i jego charyzma pozwolą Nam zbudować tutaj królestwo , które jest potrzebne by wygrać tą wojnę. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.


* Kradzież sztyletu z królewskiej sali, kradzież kotła z wieży magów miejskich to wszystko to pikuś, ale po co mam schodzić do miejskich kanałów... Nie mógł to być śluz ślimaków czy co... Zabije Cię jak Cię znajdę, a jak będziesz martwy to Cię dobiję !! Czemu nie powiedziałeś mi od razu kim jest ten Qizan, teraz muszę się zastanawiać *
Iv spoglądając w sufit jakby chciała dostrzeć niebo.
- Can, jak długo jeszcze będziesz daleko ? Potrzebujemy Cię !

niedziela, 13 grudnia 2015

"Piętno przeszłości"

Witam
przepraszam za poślizg w wstawieniu rozdziału.

--------------------------------------------------------------------

Nie pamiętam nawet kiedy zasnąłem, czułem się bezpiecznie mimo tego , że znajdowałem się w jaskini do której zaprowadził mnie Irgov. Cekit wysłany na misję przez Yangina, bardzo intrygujące.
*Musiało się wiele zmienić podczas mojej nieobecności*
Musiałem wstać, wypełzłem z jaskiniowego pokoju. Tutaj wszystko było wybite w pięknych marmurowych kamieniach. Meble oczywiście też były kamienne i mimo to , że łoże było z kamienia, czuję się bardzo wyspany. Miałem własny pokój w jaskini, z drzwiami.

*Tylko co teraz ?*
- Musimy poczekać, Yangin pewnie jest już w drodze
* Nie czuję jego energii, jego położenie się nie zmieniło*
- Jesteś pewien ?
* Absolutnie, mam złe przeczucia*

Nagle usłyszałem pukanie w drzwi.
* To pewnie Irgov *
Podszedłem do kamiennej płyty, nacisnąłem mechanizm i drzwi się rozsunęły.
* Jak na kamienną technologię to całkiem zgrabnie to działa*

Za kamienną płytą ujrzałem Irgova z miną jakby mu matkę zabili.
- Co się stało ?
- Mistrz, nie dawać wiadomości. Minąć kilka dni
* Kilka dni ? Znowu spałem kilka dni !! *
- Co teraz ? Wiesz gdzie był ostatnio ?
- Być w Zakonem, miasto ludzi.
- To wskaż drogę, zbieram swój ekwipunek i ruszam.

- To nie takie proste. 
* Dlaczego ? *
- Miasto Zakonem to największa melina na całej tej krainie, jest neutralna. Teoretycznie, bo raczej spotkasz tam miliony szuj z całego świata: zbrodniarze, najemnicy, złodzieje, banici.
* I w czym problem? *
- Za Twoją głowę i te dwa kryształki w mieczach wielu by postawiło swoją głowę.
* Mówisz, że mam zostawić Yangina i dbać o własny tyłek ? *
- ...

- Irgov, jak się dostać do Zakonem ?
- Przygotuję Cekicką karawanę z ochroną, podwieźć Cię do obrzeży Zakonem. Dalej iść sam.
- Da się zrobić. Kiedy ruszamy ?
- Dać pół godziny.

Rozejrzałem się po pomieszczeniu, przeszedłem całą jaskinię w poszukiwaniu czegoś przydatnego.
* Przydałby mi się jakiś ekwipunek *
- Irgov, mogę pozbierać trochę sprzętu ?
- Brać to chcieć.

Dobra, więc tak. Przeglądając pomieszczenia znalazłem coś w rodzaju zbrojowni.Dziesiątki szaf z bronią: Młoty, miecze, sierpy, laski, kusze, łuki i setki strzał. Wziąłem łuk i kołczan strzał. Ten od Iv niestety straciłem gdzieś w wieży.
Torba z lekarstwami. Flakony, zbroje, płaszcze, sztandary i jakieś wisiorki.
* Ooo, jakieś flakoniki sobie wezmę... Pewnie te od sztuczek Yangina. Jak na zwykłą kryjówkę to niezłe tu uzbrojenie*

Płaszcz też się przyda, bo pewnie na zewnątrz wieczna zima.
Widziałem Irgova miotającego się po pomieszczeniach tej jaskini, jakby czegoś szukał.
Również zbierał ekwipunek, pewnie osobiście odwiezie mnie w kierunku Zakonem.

* Jak myślisz co tam czeka na Nas? *
- Niebezpieczeństwo, do Zakonem kawał drogi
* Muszę odnaleźc Yangina i Iv, tylko Oni pewnie wiedzą co musimy zrobić dalej*
- Co Cię trapi ?
* Mam miecze dobra. Jestem jakimś wybrańcem ale co teraz, czuje się zagubiony potrzebuję ich pomocy. I Twojej zresztą też *

Do pomieszczenia wszedł Irgov
- Wszystko gotowe, Can iść za mną jeśli gotowy.
- Ruszajmy szkoda czasu.

Wszystko było przygotowana, przed wejściem do jaskini widziałem karawanę. Oddział Cekitów, pojazdy konne i niedźwiedzie miejsce dla mnie. Przecieć, to musiało być kosztowne.
*Yangin wszystko zaplanował ? A teraz zniknął... *
Wsiadłem na przygotowanego niedźwiedzia i ruszyliśmy w drogę.






W Zakonem była kiepska atmosfera, jad zła przelewał się w powietrzu. Wszyscy mieszkańcy wiedzieli , że tym razem nadchodząca wojna pochłonie nawet ich odwiecznie neturalne miasto.
Yangin siedział w jednej z podmiejskich knajp, sączył krasnoludzkie piwo i czekał na Iv.
Przez całe swoje życie czekał na kogoś i na coś, tym razem jednak zestresowany jakby wiedział co się stanie. W drzwiach knajpy pojawiła się zakapturzona postać. Yangin wyciągnął rękę w górę, by pokazać gdzie siedzi. Oczywiście było to miejsce w kącie knajpy, jedno z jego ulubionych. Przesiąknięte dymem rozpalanych fajek.
Iv nie ściagając kaptura podeszła do stolika gdzie siedział Yangin. Wyszarpała krzesło z pod stolika energicznym ruchem i usiadła na nim.

- Czy Ty już do reszty oszalałeś ?! Co Ty sobie w ogóle wyobrażasz, nie odzywasz się tyle czasu, a potem proponujesz jakieś durne spotkanie w knajpie. Chciałabym przypomnieć Ci tępa pało, że nie mam twarzy !! Jestem raczej nie mile widziana tutaj.
- Nie stresuj się tak, miło Cię widzieć znów. Nie mam wiele czasu.
- Zabije Cię zaraz, co jest ?
- Musisz mi pomóc, wpadłem w pewne problemy, w sumie przeszłość mnie ściga. 
* Yangin się prosi o pomoc ? Buahahaha *
- Że co ?
- Kiedyś Ci wyjaśnię , ale teraz to nie ważne , musisz się tutaj gdzieś ukryć w mieście. Dostałem ostatnio wiadomość od mojego strażnika, Can jest w kryjówce u Cekitów. Nie zdążyłem wysłać wiadomości , ani też nie mogę opuścić miasta. Poluje ktoś na mnie. Znając Cana to pewnie już ruszył w drogę tutaj do Zakonem wraz z Irgovem i karawaną Cekitów. Gdy tutaj przybędzie, musisz go pilnować. W mieście jest potężna postać i lepiej by było , żeby na tym etapie się nie spotkali.
- Co Ty piep...

Drzwi do Knajpy otworzyły się z hukiem.
- Już czas, Uciekaj i nawet nie próbuj się wtrącać !
Yangin czekał cierpliwie na to co się zaraz stanie.

Iv odskoczyła od stolika do stolika obok.
Do knajpy wpadło pięciu uzbrojonych po zęby wielgachnych najemników, a wolnym krokiem za nimi ich lider - Qizan. Mężczyzna z czerwonymi oczyma, wysoki blondyn, umieśniony i bardzo dobrze zbudowany. Nosił ze sobą dwa topory i przechadzał się w złotej zbroi. Szanowany zabójca królów. Podeszli do stolika Yangina

- Kogo ja tutaj widzę ! Nędzna szczurzyna.
- Kopę lat Qizan 

Jednym ruchem ręki Qizan rołupał stolik, podsunął się do Yangina i ścisnął szyję podnosząc do góry.
- Wiesz, że powinienem Cię zabić
- ...
- Ale pobawię się najpierw z Tobą, musisz mi odpowiedzieć na kilka pytań.

Qizan odwrócił się w kierunku swoich chłopców na posyłki i rzucił w nich Yanginem jak kawałkiem mięsa dla wygłodniałych bestii.
- Zabierzcie go ! 

Rozejrzał się po knajpie, stanął na środku. Jakby czekał i szukał jakiegoś sprzeciwu, ale nikt nawet nie drgnął.

Iv siedząc przy stoliku obok, bardzo walczyła z sobą aby się powstrzymać od jakiejkolwiek interwencji. Zagryzając wargi i zaciskająć pięści. Wewnętrznie nie mogła się pogodzić.
* O co w tym wszystkim chodzi, co ten kretyn znowu nawywijał, teraz gdzie ja mam się ukryć. Czekać na Cana, muszę się z nim skontaktować jak tylko się zbliży. *

Gdy już Qizan wyszedł wraz z swoimi ludźmi, do stolika Iv podszedł barman przyniósł jej krasnoludzkie piwo i rzucił jej na stół kopertę z wiadomością od Yangina i klucze do jednego z domów.
Iv podziękowała. Zaczęła powoli sączyć piwo i zagłębiać się w treść listu.
* Wszystko zaplanował *
Po kilku minutach Iv dokończyła kufel piwa, zebrała rzeczy ze stolika i w pośpiechu wybiegła z karczmy.

czwartek, 10 grudnia 2015

Przerwa Techniczna

Bardzo Was wszystkich przepraszam ,ale obecnie mam za dużo na głowie żeby pisać cokolwiek.
Ale nie bójcię się bardzo, wracam 12.12.2015r w ten dzień w godzianch wieczornych pojawi sie rozdział.

środa, 2 grudnia 2015

"Stopy na śniegu"

Witam serdecznie.
Przepraszam za wielkie opóźnienia, zresztą od razu zapowiem kolejne. Wybieram się w podróż, niedługą, nie daleką, ale jakże ważną w moim życiu.

--------------------------------------------------------------------

Wyjście po tak długim okresie z wieży, było bardzo szokującym przeżyciem. 
Wiadomo ,że prawie rok czasu to długi okres, a zmiany jakie przeszedł ten świat są ogromne.
Przejęte terytorium Naharatów przez Cekitów to dopiero początek.

*Tak właściwie dlaczego tylko ten teren, jakby ktoś chronił wieży*

Niestety nie usłyszałem żadnego odzewu od moich przyjaciół. 
Wieża była dość istotnym elementem krainy Naharatów, zresztą ich kraina w obecnej chwili pewnie liczyła większość terytorium całego świata.
Armia upadłych powstała by rozpętać kolejną wojnę, której jakoś trzeba zapobiec.
Nie czułem się na tyle silny, ani na tyle odważny by wtrącić się w to wszystko.
Niestety też nie usłyszałem żadnego odzewu od moich przyjaciół. 

* Tylko , że kości zostały rzucone" 

- Czym się tak martwisz ?
* Nie wiem co teraz mam zrobić.*
- Iść przed siebie, zobaczysz będzie dobrze. Skoro jest coś komuś przeznaczone, to nie ważnę w którą stronę pójdziesz. Trafisz zawsze na swoją ścieżkę.
* Może i masz rację, to ruszajmy. Spróbuję odnaleźć towarzyszy. Tylko najpierw muszę znaleźć schronienie przed tą wieczną zimą*

Ruszyłem przed siebie, w kierunku portalu. Pamiętam tą drogę, ale mimo to wyglądała całkiem inaczej. Z oddali nie widać żadnego bijącego jasnego światła od kamiennego okręgu.
* Czyżby nie działał ?*
- Ktoś musiałby się bardzo natrudzić by to zrobić, ale nie mówię... To możliwe
* To była najbliższa droga , jeżeli Cekici podbili te tereny , to raczej słaby punkt do obrony. Oni nie są na tyle inteligentni, więc ktoś musiał im ten pomysł podsunąć.*
- Raczej lepiej, zrobić to za nich. Uaktywnienie takiego portalu jak i wyłączenie go to nie lada wyczyn. Każdy portal ma swoje źródło mocy, które najczęściej jest strzeżone przez silnego strażnika.
* Nie ważne, nie dam rady pewnie tego uaktwynić. Muszę znaleźc drogę na około.* 

Przystanąłem na chwilę przed ogromnym kamiennym kręgiem, który niecały rok temu przeniósł mnie w to miejsce. Z ważną misją, o której na tamten czas nawet nie wiedziałem.
* Dlaczego to ja jestem istotnym elementem tej układanki*
- Bo masz w sobie podwójną moc. Jasność i mrok.
* Ehh, czy mogę kiedykolwiek pomyśleć w samotności nie słysząc Twojego komentarza ?* 
- Słyszę Twoje myśli i pytania, które Cię dręczą
* Czasami chyba wolałbym nie znać odpowiedzi. Ruszajmy, znasz drogę ?*
- Znam
* Więc ?*

Jeden z mieczy zaczął mocno drgać, wyciągnąłem go i kierując się mocą drgań odnalazłem kierunek w którym muszę podążyć. Ruszyłem w tamtą stronę.






- Yangin ! Czułeś to co ja ?
- Na początku nie mogłem uwierzyć, ale skoro nawet Ty o to pytasz...To musi być prawda.
- Minęło przecież tyle czasu, jak to możliwe ?
- Chyba nie doceniliśmy Cana. Teraz musimy go odnaleźć.
- Nie mogłę go wyczuć.
*Jakim cudem mogłam usłyszeć jego głos*
- Też słyszałeś jego głos ?
- Tak, tak wyrażnie jakby stał obok mnie, ale nie mogę go w ogóle wyczuć.
- Wieża musiała go wzmocnić i to bardzo. Tylko gdzie on może być.
- Myślę, że gdzieś przy wieży. Zostawiłem tam straże Cekickie, jeśli coś się stanie od razu się dowiem. Cekici są po naszej stronie, gdy się spotkamy znów opowiem.
- W sumie Jesteśmy gdzieś nie daleko Siebie, lud Sagri też stoi po Naszej stronie. Chcą odzyskać terytorium , obiecałam im równowagę. Czuję Cię, więc Jesteś bardzo blisko.
- Jestem w Zakonem, mieście na skraju wschodniej części terytorium Insanitów.
- Ludzie ? Serio ?! Dawno wymarło w nich współczucie. 
- Może i tak, ale potrzebujemy każdych rąk do walki. Mam kilka spraw tutaj więc zostanę na dłużej.
- Dobra, spotkamy się w Zakonem za kilka dni.
- Bądź ostrożna 
*Ja ? Niech Cię Yangin i tak zapłacisz za to co zrobiłeś*






Przebijając się przez śnieżycę podążałem  w kierunku lasów w których wraz z Yanginem spędziłem trochę czasu.
*Pięć dni drogi ? W taką pogodę zamarznę, muszę znaleźć schronienie i to szybko* 
Zboczyłem w końcu z drogi i wszedłem w jakiś zagajnik, co prawda nie dużo tu drzew. 
*Lepiej to niż nic*

- Hej...Ty ?!

Zatrzymałem się i złapałem za miecze.

- Kim Jesteś i czego chcesz ?
- Ja ? Jestem Irgov z rodu Cekitów, strażnik
- Strażnik ? Niby czego ?
- Wieży, Mistrz Yangin wydał rozkaz 
* Mistrz Yangin ? Że co... Yangin?*
- Jak na strażnika to bardzo rozmowny Jesteś
- Kazali... Czekać na wędrowca z dwoma mieczami, być dobrym. Nagroda być za to.
- I co potem jak go znajdziesz ?
- Ja zaprowadzić do schronienia, nawet jak nie chcieć Ty iść. To Mistrz Yangin mówił, powołać się na przyjaźń z Iv.
* Nie rozumiem, o co tu chodzi , ale chyba byle Cekit nie wie takich rzeczy?*
- Dobrze, pójdę z Tobą

Wielki Cekit wyjawił się z śniegu pod stopami nie opodal mnie.
*Niezła kryjówka, tylko... Jak on mnie dostrzegł ?*

Opuściłem ręce od mieczy i z spokojem podążyłem za Cekitem.
* Mam nadzieję, że to nie pułapka jakaś*
- Masz wiele nowej siły, ale bądź ostrożny w każdym wypadku.

sobota, 28 listopada 2015

"Nadzieja powraca"

Witam serdecznie
Po długiej przerwie, mam nadzieję, że się nie zawiedziecie.
Wbijamy się powoli na szczyt , żeby spaść w rollercoaster akcji.
Pozdrawiam

---------------------------------------------------

- Can ! 
- Gdzie ja Jestem ? Co się dzieje ?

Otworzyłem oczy, nie widziałem kontur , nie widziałem światła, twarzy, nie czułem nawet powietrza. To miejsce przypominało mi o tanich trikach magicznych, typu zamykanie w skrzyni. Tylko nawiększe pytanie brzmiało, gdzie jest ta ukryta dźwignia, która 
otwierała ukryte przejście ?

- Słyszysz mnie Can ?
- Słyszę Twój głos, kim Jesteś ?
- Przecież wiesz. 

Poczułem drganie na swych plecach, 
*To mój miecz ?*

- Tak, po części. Jestem zaklętą duszą w krysztale, a raczej w 11 kamieniach. Jestem narzędziem równowagi.
- ... Zaklęta dusza ? Gdzie Jesteśmy ?
- W Twojej głowie. Najpierw musimy się stąd wydostać, potem uciekać z wieży.
- Nadal Jesteśmy w wieży ? Co z Iv i Yanginem ?
- Teraz ? Jeżeli przeżyli, to zbierają siły do walki, szukają sojuszników przeciwko hordom wrogów. Rozpoczęła się wojna, to miejsce jest kwintesencją równowagi. Pewne osoby chcą panować nad całym światem i tworzą do tego miliony nieczułych stworzeń. Oczywiście wykorzystując upadłe dusze.Tutaj powstał "Czarny krąg", który panował nad wszystkim od wieków, aż do czasu Wolfghara.
*Tego drania, ale na szczęście już po wszystkim*  
- Wolfghar popełnił błąd przez co zachwiał obecną równowagę, rozdzielił swą podwójną naturę na dwie. Tworząc 2 kryształy dusz.
- Musimy się wydostać ? Ale jak i dlaczego ?
- Wieża Nas zabije, wieża jest strzeżona magicznym zaklęciem. Znika co 5 lat, to jest okres w którym można uzbierać składniki aby stworzyć "Czarny krąg". Narzędzie już masz, 1 z kryształów też. Biblioteka magów została objęta zaklęciem stworzonym przez samego Alphę Cieni, jako mistrz jakimś cudem przeniósł swą moc na to miejsce. Nie wiem czy wiesz, ale Cienie przechadzają się między światem mroku, a tym rzeczywistym co pochłania niewiarygodną energię duchową. Ta wieża ,żeby być niewidzialna i stać po stronie mroku na 5 lat potrzebuje energii, którą czerpie z zamkniętych pod podłogą najniższego piętra dusz, ale to my Jesteśmy największą mocą, która obecnie się w niej znajduje. W końcu zacznie na Nas polować.
- Widziałem ,że się zmienia. Potrafi się przeobrażać. Więc uciekajmy stąd zanim Nas ubije.
- To nie takie proste, w sumie to jest proste. Jednak nie pozwolę Ci tak szybko stąd uciec. Musisz najpierw znaleźć 2 połówki kryształu. Jestem Twoim przewodnikiem i kompanem, słyszę i czuję Twoje myśli,a miecz ma umiejętność przekazywania mocy duchowej. Każdy kolejny kryształ dodaje Ci siły. Musisz zebrać wszystkie, żeby móc powstrzymać tą rzeź, która ma miejsce na zewnątrz.
*Czemu znowu ja ?*
- Bo Ty jako do tej pory próbujący Jesteś w stanie trzymać Miecze Równowagi i co najciekawsze nadal żyjesz.
- Jak się wydostaniemy i gdzie znajdę kryształy ?
- Kryształy są na dnie wieży, będziesz musiał się przechadzać wśród upadłych dusz. Zresztą czym bliżej nich coraz bardziej będziesz je czuł. One są częścią mnie, dopiero gdy zbierzesz je wszystkie poznasz moje prawdziwe oblicze.
*Nie mam wyjścia, muszę je znaleźć i tak.*
- Dobre podejście.
*Skąd ?*
- Jestem częścią Twoich myśli.
- Dobra, już rozumiem
*Muszę się nauczyć rozmawiać z Tobą w myślach, bo przy ludziach wyszedłbym na idiotę*
- Ruszajmy. Jesteśmy w Twojej głowie. Obudź się.
- Że niby jak !
- Normalnie musisz się skupić i uświadomić ,że tylko śpisz.

Can leżał w częściowo zniszczonej po walce z Wolfgharem sali. Nierucho jakby nie mógł się podnieść. W końcu otworzył oczy, ale...
* To jak jakiś paraliż.*
- Nie możesz się ruszyć ? Skup się.
* Spróbuję poruszyć jakąś kończyną.*
- No dalej.

Usłyszałem nagle dziwny wrzask dochodzący od strony drzwi.
* Co to było ?
- Łowca
* Jaki łowca ?*
- Silniejsza dusza od wszystkich innych, która ratuje się pożerając inne.
* Czyli muszę się... Wydostać !!*
- Jeszcze nie jest na tyle silny, by Cię pożreć. Walka z łowcami to inna kwestia. Jeszcze nie musisz się obawiać. Przychodzi tutaj co jakiś czas od kilku miesięcy.
* Od kilku...miesięcy ?
- Dziś mija 9-ty.

Zacząłem czuć się coraz ciężej, nie potrafiłem się ruszyć. Zacząłem panikować.
- Spokojnie.
* Łatwo mówić, leżę tu już 9 miesięcy...*
- Skup się
* Próbowałem poruszyć ręką*

Do pomieszczenia wszedł wielki potwór,z wielkimi zębiskami i parą czarnych oczu.Bez ciała tylko z pustym konturem jego postaci, lewitował lekko nad ziemią. Miał przeraźliwy głos i sapał jak nie nażarta bestia. Podszedł do leżącego ciała Cana i nachylił swój łeb nad nim.
*Czego chcesz i tak jeszcze mnie nie pożresz*
- Nie trać czasu, skup się.
* Dobra dobra*

Bestia ciągle krążyła gdzieś wokoło mojego ciała.
Po dobrych 20 minutach prób, poruszyłem lekko ręką.
- Dobrze, idź za tym uczuciem.
*Zacząłem powoli czuć swoje ciało*
- Jest ! Silny Jesteś
* Poruszałam ręką bez najmniejszego problemu, teraz muszę wstać i już*
- Łatwo Ci idzie

Can po krótkiech chwili stał już na nogach, a blade monstrum wpatrywało się w 
niego. Can wyciągnął miecze.
- Nieeee !! Nie możesz.
* Dlaczego nie ?*
- W tym miejscu nie możesz zabijać dusz, bo to przyśpieszy polowanie na Nas. Potrzebujemy swobody i czasu, żeby znaleźć kryształy
* No dobra*

Can schował miecze, rzucił groźne spojrzenie na monstrum i wyszedł z pomieszczenia.
* Gdzie mam się udać teraz ?*
- Za krętymi schodami w ciemnym kącie jest ukryte przejście niżej. 
Can przeszedł pomieszczenie z symbolami na ziemi, dotarł do pomieszczenia schodów.
Stanął na środku pomieszczenia, gdy usłyszał złowrogie krzyki na górnych poziomach.
Zobaczył jak schody przeobrażają się w jedną długą drabinę na sam szczyt. Ten sygnał uświadomił mu, że ucieczka będzie trudna.
* Szybko chodźmy do tego przejścia*
- Tutaj za spiralą przy samym dole była pęknięta cegła, musisz ją znaleźć.

Can rozglądał się po ścianie szukając tej jednej. W końcu znalazł, rozpędził 
się i wymierzył cios. W tym miejscu ściana pękła i zrobiło się małe przejście 
dla jednej osoby.
* Dobra jeszcze mam się czołgać ?*

Z wysokości nagle zeskoczył łowca większy od poprzedniego i żarłocznie rozglądał się po okolicy.
* Dobra to dobry argument*

Can przeczołgał się szczeliną i zamurowało go po drugiej stronie. Znalazł się 
w korytarzu, który był jasny , przejrzysty i na pozór cichy. Jak zupełny kontrast do mroku.
- Ta droga prowadzi do wnętrza wieży, do...
* Do kryształów ?*
- Do miejsca mojego urodzenia. Nie bardzo chcę,ale musimy się tam udać

Ruszyłem korytarzem przed siebie, wydawało się jakby się nigdy nie kończył.
Przeciętny zwykły prosty korytarz o wysokości 2,5 metra, a mógł przerazić.
Za kamiennymi ścianami co jakiś czas było słychać odgłosy Łowców.
I nagle kamienny korytarz zaczął się przeobrażać.
- Stój !!
* Już, już stoję. Jak tak będziesz mi się wydzierać w głowie to zawału dostanę.*

Korytarz przeobraził się w arenę do walk. Wielka pusta przestrzeń w kształcie koła. 

- Musimy się pośpieszyć chyba wieża już się domyśliła po co idziemy.
* Kamienie to duże źródło energii, więc będzie ich strzec*

Ruszyliśmy przed siebie i usłyszałem ruch za moimi plecami, odskoczyłem w międzyczasie odwracając się i wyciągając miecze. Niestety nikogo nie dostrzegłem.
* To cienie ?*
- Tak, wieża jest jej źródłem.
* Jak mam walczyć z czymś czego nie widzę*

Wymachnąłem mieczem przed siebie. W boki, trochę w chaotyczny sposób jakbym odganiał się od muchy.
- Musisz się skupić Can, potrafisz je dostrzeć
* Że niby ja ?... A tak , ten cień z portalu*

Stanąłem na środku areny, czekałem w ciszy na ich ruch.
Wpatrując się w pomieszczenie, dojrzałem jednego z nich.
Siedział spokojnie na piasku, wpatrując się we mnie.
Jego wzrok nie świadczył o tym ,żeby miałbyć agresywny wobec mnie.
* Może chce nam pomóc ?*
- Nie wiem, ale skoro nie chce walczyć, nie traćmy czasu

Schowałem miecze , Cień zrobił to samo. Po czym odwróciłem się i poszedłem do 
przejścia. Minęliśmy kolejny korytarz, kilka pustych pomieszczeń i na samym końcu naszej podróży doszliśmy do królewskiej sali. Ujrzałem mały piedestał a na nim dwie błyszczące połówki kamieni.
Sala tronowa, tron ustawiony na podeście pod kilka schodów, a obok mały piedestał z kamieniami. Schody pokryte złoto czerwonym dywanem, a w innych zakątkach sali same kamienie. Kamienne kolumny, ściany, krzesła i dwa duże stoły po obu stronach sali.

- Więc Jesteśmy, złap je szybko i uciekajmy
* Zanim ?*
- Zanim się obudzi, proszę Cię.

Nie czekając ruszyłem do piedestału, rozglądając się powoli po okolicy.
Szukając pułapek , Cieni czy innych zabójczych stworzeń.

- Nie bój się. Pozwolę Ci stąd wyjść
- ...
- Jesteś jednym z Nas. Weź kamienie i podejmij właściwą decyzję gdy nadejdzie czas.
*Dlaczego to jest takie łatwe ?*

Wszedłem po schodach, wziąłem kamienie w dłoń. Poczułem jak złączyły się w całość. Wsadziłem kryształ w miecz z pustym gniazdem. Został przyjęty i związany z mieczem. Poczułem kolejny przypływ mocy. Odwróciłem się i dojrzałem postać mówiącą do mnie w pełni.

- Tam jest portal prowadzący do wyjścia z wieży, do sali która jest na szczycie. 
- Dlaczego mi pomagasz ?
- Bo Jestem ciekaw co zrobisz gdy już zdobędziesz to co chcesz, a po za tym ktoś musi dbać o moją córkę.
- Kim Jesteś ? 
- Mówią mi po prostu Alpha. Myślę, że jeszcze się spotkamy.

Ruszyłem w wskazaną drogę i wszedłem w portal.
Pojawiłem się na szczycie wieży, w pomieszczeniu z drzwiami.
Tutaj musiała się rozegrać wielka bitwa, gdyż całe pomieszczenie było zrujnowane z rozbryzganą krwią lejącą się z każdej ściany.
*Co tu się stało ?*
- Nie wiem, uciekajmy stąd

Otworzyłem drzwi i odetchnąłem powietrzem.
Przed moimi oczami ukazała się śnieżna góra, przepaść i most po którym przechodziliśmy jak po ziemi. Teraz był wiszącą ostatnią ścieżką nadzei.
*Zima,skały i lód, czyżby Cekici zdobyli te terytorium... Gdzie mam się teraz udać i co zrobić ?*

Skupiłem się mocno i spróbowałem wezwać moich przyjaciół.
W tym czasie Yangin i Iv przechadzali się w odległych krainach odpoczywając po bitwach, które zostali zmuszeni stoczyć. Gdy nagle poczuli i usłyszeli w tym samym czasie jeden znajomy głos.

- Iv !! Yangin !!