środa, 2 grudnia 2015

"Stopy na śniegu"

Witam serdecznie.
Przepraszam za wielkie opóźnienia, zresztą od razu zapowiem kolejne. Wybieram się w podróż, niedługą, nie daleką, ale jakże ważną w moim życiu.

--------------------------------------------------------------------

Wyjście po tak długim okresie z wieży, było bardzo szokującym przeżyciem. 
Wiadomo ,że prawie rok czasu to długi okres, a zmiany jakie przeszedł ten świat są ogromne.
Przejęte terytorium Naharatów przez Cekitów to dopiero początek.

*Tak właściwie dlaczego tylko ten teren, jakby ktoś chronił wieży*

Niestety nie usłyszałem żadnego odzewu od moich przyjaciół. 
Wieża była dość istotnym elementem krainy Naharatów, zresztą ich kraina w obecnej chwili pewnie liczyła większość terytorium całego świata.
Armia upadłych powstała by rozpętać kolejną wojnę, której jakoś trzeba zapobiec.
Nie czułem się na tyle silny, ani na tyle odważny by wtrącić się w to wszystko.
Niestety też nie usłyszałem żadnego odzewu od moich przyjaciół. 

* Tylko , że kości zostały rzucone" 

- Czym się tak martwisz ?
* Nie wiem co teraz mam zrobić.*
- Iść przed siebie, zobaczysz będzie dobrze. Skoro jest coś komuś przeznaczone, to nie ważnę w którą stronę pójdziesz. Trafisz zawsze na swoją ścieżkę.
* Może i masz rację, to ruszajmy. Spróbuję odnaleźć towarzyszy. Tylko najpierw muszę znaleźć schronienie przed tą wieczną zimą*

Ruszyłem przed siebie, w kierunku portalu. Pamiętam tą drogę, ale mimo to wyglądała całkiem inaczej. Z oddali nie widać żadnego bijącego jasnego światła od kamiennego okręgu.
* Czyżby nie działał ?*
- Ktoś musiałby się bardzo natrudzić by to zrobić, ale nie mówię... To możliwe
* To była najbliższa droga , jeżeli Cekici podbili te tereny , to raczej słaby punkt do obrony. Oni nie są na tyle inteligentni, więc ktoś musiał im ten pomysł podsunąć.*
- Raczej lepiej, zrobić to za nich. Uaktywnienie takiego portalu jak i wyłączenie go to nie lada wyczyn. Każdy portal ma swoje źródło mocy, które najczęściej jest strzeżone przez silnego strażnika.
* Nie ważne, nie dam rady pewnie tego uaktwynić. Muszę znaleźc drogę na około.* 

Przystanąłem na chwilę przed ogromnym kamiennym kręgiem, który niecały rok temu przeniósł mnie w to miejsce. Z ważną misją, o której na tamten czas nawet nie wiedziałem.
* Dlaczego to ja jestem istotnym elementem tej układanki*
- Bo masz w sobie podwójną moc. Jasność i mrok.
* Ehh, czy mogę kiedykolwiek pomyśleć w samotności nie słysząc Twojego komentarza ?* 
- Słyszę Twoje myśli i pytania, które Cię dręczą
* Czasami chyba wolałbym nie znać odpowiedzi. Ruszajmy, znasz drogę ?*
- Znam
* Więc ?*

Jeden z mieczy zaczął mocno drgać, wyciągnąłem go i kierując się mocą drgań odnalazłem kierunek w którym muszę podążyć. Ruszyłem w tamtą stronę.






- Yangin ! Czułeś to co ja ?
- Na początku nie mogłem uwierzyć, ale skoro nawet Ty o to pytasz...To musi być prawda.
- Minęło przecież tyle czasu, jak to możliwe ?
- Chyba nie doceniliśmy Cana. Teraz musimy go odnaleźć.
- Nie mogłę go wyczuć.
*Jakim cudem mogłam usłyszeć jego głos*
- Też słyszałeś jego głos ?
- Tak, tak wyrażnie jakby stał obok mnie, ale nie mogę go w ogóle wyczuć.
- Wieża musiała go wzmocnić i to bardzo. Tylko gdzie on może być.
- Myślę, że gdzieś przy wieży. Zostawiłem tam straże Cekickie, jeśli coś się stanie od razu się dowiem. Cekici są po naszej stronie, gdy się spotkamy znów opowiem.
- W sumie Jesteśmy gdzieś nie daleko Siebie, lud Sagri też stoi po Naszej stronie. Chcą odzyskać terytorium , obiecałam im równowagę. Czuję Cię, więc Jesteś bardzo blisko.
- Jestem w Zakonem, mieście na skraju wschodniej części terytorium Insanitów.
- Ludzie ? Serio ?! Dawno wymarło w nich współczucie. 
- Może i tak, ale potrzebujemy każdych rąk do walki. Mam kilka spraw tutaj więc zostanę na dłużej.
- Dobra, spotkamy się w Zakonem za kilka dni.
- Bądź ostrożna 
*Ja ? Niech Cię Yangin i tak zapłacisz za to co zrobiłeś*






Przebijając się przez śnieżycę podążałem  w kierunku lasów w których wraz z Yanginem spędziłem trochę czasu.
*Pięć dni drogi ? W taką pogodę zamarznę, muszę znaleźć schronienie i to szybko* 
Zboczyłem w końcu z drogi i wszedłem w jakiś zagajnik, co prawda nie dużo tu drzew. 
*Lepiej to niż nic*

- Hej...Ty ?!

Zatrzymałem się i złapałem za miecze.

- Kim Jesteś i czego chcesz ?
- Ja ? Jestem Irgov z rodu Cekitów, strażnik
- Strażnik ? Niby czego ?
- Wieży, Mistrz Yangin wydał rozkaz 
* Mistrz Yangin ? Że co... Yangin?*
- Jak na strażnika to bardzo rozmowny Jesteś
- Kazali... Czekać na wędrowca z dwoma mieczami, być dobrym. Nagroda być za to.
- I co potem jak go znajdziesz ?
- Ja zaprowadzić do schronienia, nawet jak nie chcieć Ty iść. To Mistrz Yangin mówił, powołać się na przyjaźń z Iv.
* Nie rozumiem, o co tu chodzi , ale chyba byle Cekit nie wie takich rzeczy?*
- Dobrze, pójdę z Tobą

Wielki Cekit wyjawił się z śniegu pod stopami nie opodal mnie.
*Niezła kryjówka, tylko... Jak on mnie dostrzegł ?*

Opuściłem ręce od mieczy i z spokojem podążyłem za Cekitem.
* Mam nadzieję, że to nie pułapka jakaś*
- Masz wiele nowej siły, ale bądź ostrożny w każdym wypadku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz