niedziela, 8 listopada 2015

"Kimse ucun her sey demek - Nikt nie może nic powiedzieć !"

Witam serdecznie.
Niedzielny spokojny dzień,
Obudziłem się z śpiączki. Wczoraj wcześnie padłem ,dzisiaj dopiero co wstałem nie dawno.
Miłego czytania moi drodzy.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Całe ciało moje było jak galareta. Nigdy nie doświadczyłem takiego strachu.
Jednak wiedziałem , że jeżeli czegoś nie zrobię zginiemy wszyscy.
*Opanuj się*

Nie mogłem się ruszyć, zamurowało mnie. A uczucie to powiększyło się w momencie gdy zza rogu dojrzałem powoli wyłaniającą się postać.
Z tego zamyślenia obudził mnie głos Yangina.

- Na litość mistrza Xilaskara złap za mój miecz i walcz ! Obyś to zakończył szybko, bo sam nie wyciągnę Iv.

Rozejrzałem się po podłożu w jaskini i dojrzałem miecz  leżący w swojej pochwie jakieś kilka kroków odemnie.
*Czemu tak daleko, w kierunku wyjścia*

Ruszyłem z całych sił w nogach aby do niego dobiec. Nie wyglądało to jakbym szybko biegł.
*Yangin niech Cię i te Twoje flakoniki*

- Yangin jestem spowolniony, jak to zdjąć ?!
- Zapomniałem ! Mija samo po jakimś czasie, no chyba że znasz się na czarach rozporszenia.

*Pewnie, chciałbym się właśnie rozproszyć*

Nie miałem nic, żeby się bronić. Byłem spowolniony
*Nie zdąże*

W korytarzu jaskini pojawiła się postać wielkiego Cekita.
Pierwszy raz byłem w stanie dojrzeć jego oblicze oprócz tych parszywych twardych jak kamień rąk.
Było ogromny, ledwo co mieścił się w przejściu będąc skulonym. Jakbym miał przeliczać na metry to jakieś 2,5 do 3 metrów wysokości.
Stojąc był jak 3 drzwiowa szafa, ogromny wielki Cekit. 
*Ja mam zakończyć to szybko ? Prędzej on mnie*

Nie miał na sobie nic, oprócz jednej wielkiej opaski na ramieniu z kolcem wystającym na zewnątrz. Na który był nabity wielki młot z otworem w obuchu.
Młot przepięknie ślnił, był wykonany raczej ze szlachetnego metalu a pierścien w dziurze na kolec był wykonana ze złota.
Natomiast zaś ciało Cekita to istny kamień. Całe skamieniałe ciało było twardą zbroją. Nie wiem czy miał jakiś słaby punkt.

*Udało się* 
Dobiegłem do miecza.
- Yangin !! Ile on waży ?

Nie mogłem go podnieść za żadne skarby.

- 15 kilogramów. Nie mów , że to za dużo dla Ciebie.

*Nie czas na dyskusje, skup się*

- Iv jakiś pomysł ?
- Nie waż się teraz odezwać !!
- Wiem , dobry pomysł. "Kimse ucun her sey demek" !!

Nagle Yangin zaczął błyszczeć niebieskim światłem.
Ujrzałem jego prześwitującą postać wychodzącą z jego ciała. Podbiegł do mnie i zniknął. Poczułem dziwną energię w ciele.
Jedną ręką podniosłem miecz.
*Już chciałem coś powiedzieć, ale przypomniałem sobie słowa Iv*

Czułem się gotowy do walki.

Wielki Cekit, ściągnął młot z wielkiego ramienia. I zaczął nim swobodnie kręcić w prawej ręce.
Wyglądał pewnie siebie, stałem przed nim jak jakaś mała pchła z mieczem jak wykałaczka dla niego.

*Tylko co teraz, nic się nie dzieje. Yangin mnie nie pokieruje ? Nie może się odzywać !!*

Ja nie znam się na walce, teraz mam siłę by machać mieczem bez sensu.
Ale to nic nie pomoże.

Wymierzyłem kilka machnięć w Cekita, oczywiście bez najmniejszego oporu odbił moje uderzenia swoim młotem.
A siłą tych odbić mogłby mną zakręcić gdybym się nie zaparł nogami.

Nagle dojrzałem młot zbliżający się w moją stronę. Ustawiłem się w pozycji do odparcia ataku. Zaparłem , złapałem ostrze miecza jedną ręką, drugą zaś trzymałem mocno rękojeść. Wymierzyłem by młot uderzył pomiędzy. Zamknąłem oczy wierzęc,że jakimś cudem się uda.
Uderzenie odepchnęło mnie na ścianę, ale nic mi nie jest.
*Ja żyję*

Zacząłem powoli odczuwać , szybsze tętno. Ciało moje odzyskało naturalna szybkość.
Cekit zamachnął się raz jeszcze celując we mnie, ściana roprysła się nademną.
Zdążyłem się schylić aby uniknąć urwiania głowy.
Nie mogę z nim tak walczyć, stoi kawałek odemnie. Nie rusza się zanadto, a i tak mnie sięga.
*Myśl myśl*

Muszę wejść w głąb jaskini, będzie musiał się skulić bardziej , przez co jego ruchy jeszcze się ograniczą.
Wyczołgałem się spod młota i odbiegłem o parę kroków nad przepaścią. Obok mnie nie daleko leżał Yangin trzymający Iv
Widziałem po jego skroniach ,że długo nie wytrzyma.

Cekit wszedł głębiej żeby mnie dorwać, tutaj jeszcze bardziej musiałbyć skulony. Wejście było wąskie, chociaż i tak ryzykowałem.
Gdyż parę jego kroków dalej, mógłby się swobodnie wyprostwać.

*Co teraz... mam plan*

Spojrzałem na Cekita stojącego w miarę prosto w wąskim przejściu, jedyne co było zgięte to jego górna część ciała.
W istocie Cekici nie należą do inteligentnych, spokojnie bym się mógł przemknąć pod jego nogami za plecy a wtedy zadać jakiś cios.
Długo się nie zastanawiałem rozpędziłem się, Cekit machnął młotem w moją stronę, zrobiłem wślizg i przetoczyłem się pod młotem wprost pod jego nogi.
Przebiegłem skulony pod potworem, odwórciłem się i uderzyłem z całej siły w wielki zalkinowany zadek.
Miecz odbił się od Cekita, nie robiąc mu nic.

*Znowu nie po myśli*
Cekit próbował się odwrócić ale nie musiałem się o to martwić. Nie da rady.

Wymierzyłem kolejny cios w tył uda. Również nic. Miecz o mało co odskakując od tej istnej skały o mało co by nie odrąbał mojej własnej głowy.
Upadłem na ziemię. Moje ciosy są za słabe.

*W tej chwili sobie przypomniałem, Cekit który zginął niedaleko co musiał mieć przestrzelone gardło gdyż jego głos ucichł.
 Tylko jak ja mam trafić w gardło albo szyję, ona akurat jest po drugiej stronie gdzie mały młot biega po całej wolnej przestrzeni próbując mnie zabić*

Wymierzyłem cios w zgięcie nogi, lecz tym razem nie uderzałem ostrzem z boku. Tylko pchnąłem z całej siły. Ostrze przebiło się na wylot przez kolano.
Cekit upadł na jedną nogę. 
*To był dobry pomysł*

Wyciągnąłem ostrze i wymierzyłem w drugą nogę. Cekit upadł przed siebie wpadając tym do jaskini gdzie miał wolną przestrzeń do walki.
Miałem tylko nadzieję , że po tych dwóch ciosach już nie wstanie na nogi.
Nie tracąc chwili podbiegłem wyciągnąć miecz z nogi. Stanąłem na jego grzbiecie wycelowałem w kark i pchnąłem z całej siły.
W jaskini rozległ się potężny krzyk Cekita. Przerażający wręcz, odpadłem z sił.

- Dobrze !! Teraz Nas wyciągnij.

*Zaklęcie zostało przerwane ?*

Ruszyłem na pomoc Yanginowi , złapałem za nogi i moim słabym zmęczonym ciałem próbowałem go wciągnąć w głąb jaskini.
Powoli wyłaniała się postać Iv.
Po chwili byliśmy wszyscy już na równych nogach.

Yangin poklepał mnie po plecach, po czym wyciągnął swój miecz z karku Cekita

- Dobra robota. Musimy teraz stąd uciekać.
- Wybierz swoją nację
- Nie chcę, jeszcze nie pora. Słyszałaś Yangina musimy uciekać.

Ruszyliśmy do wyjścia z jaskini.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz