Witam serdecznie moich drogich czytaczy.
Na usprawiedliwienie nie mam nic, wrzucam następny kąsek.
Wybaczcie, wiem że już szykujecie dla mnie szubienice
Ale też będę niewidoczny.
Jeżeli jutro będzie mój wpis później to przepraszam ,dużo pracy w pracy.
I moi drodzy lekki spojler :P Zbliżamy się do rozpoczęcia "Rozdziału II"
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zostałem brutalnie obudzony, Yangin stał na wprost mnie z wiadrem pełnym jakiegoś płynu z szyderczym uśmiechem na twarzy.
- Ejj , czemu mnie lejesz wodą.
- To nie woda, śpiąca królewno. Wstawaj musimy ruszać, nie każ mi używać siły, a tak przy okazji to mocz "Ucan necis", nie pytaj spotkasz pewnie.
- Fuuuu, po co to ?
- Żebyś był niewidzialny
Rozciął więzy na moich dłoniach, w końcu poczułem wolność dłoni. Pierwszy raz od momentu spotkania z Cekitami.
- Zapomniałem prawie jak nimi poruszać. W ogóle Yangin, co Ty z tego masz ?
- I tak nie zrozumiesz, na codzień żyjesz w materialnym świecie. Tutaj liczy się wolność duszy.
A ja już straciłem za dużo czasu, nie wiem czy w ogóle się orientujesz , że minął już prawie tydzień.
- Co ?!!!
Nagle odlepiłem się od tego kamienia przy którym siedziałem. Wstałem szybko na nogi.
*To już prawie tydzień, gdzie on minął... W sumie... Ciekawe ile spałem podczas wszystkich moich omdleń
No tak i Sherlock rozwiązał sprawę*
- Yangin, daleka podróż Nas czeka ?
- Tak
Wskazał palcem w stronę wielkiej góry wystającej ponad drzewa.
*Jaki nieudacznik ze mnie, poddałem się już czy jak.
Jestem w obcym świecie, na obcych brutalnych zasadach.
W zasadzie nawet nie jestem w stanie określić gdzie jestem i gdzie byłem.
Nie powiem ,że to przez moje omdlenia... Ale ucieka mi wiele szczegółów, a nawet ogółów
A o przeciwstawieniu się, już nie wspomnę.*
Po chwili wskazał na kociołek stojący na ognisku.
- Pożyw się, przyda Ci się siła... Żeby uciekać w ostateczności.
Długo nie zastanawiałem się nad tym co do mnie powiedział Yangin.
Ruszyłem w stronę kociołka i jak nienażarte zwierzę rzuciłem się na strawę.
Smakiem nie dorównywało niczemu co w realnym świecie spożywałem, ale mimo tego jadłem z apetytem.
Pewnie dlatego , że nie jadłem od prawie tygodnia.
Wyglądem przypominało gulasz wołowy, ale bałem się zapytać Yangina co to jest.
Chrupiąc ostatnie kawałki mojego posiłku zacząłem przyglądać się okolicy.
W około na pierwszy rzut oka nie widać było niczego innego niż ciemny las, kocioł na środku wąskiego pustego pola.
Za moimi plecami kamień przy którym przedrzemałem kilka dni, mój osobisty lekarz ran.
Nie dojrzałem chyba do zrozumienia tego świata.
Musiałem na prawdę wlepić wzrok w drzewa, żeby zobaczyć piękne żółtobłękitne kwiaty, które rozrastały się w około korzeni.
Na większości drzew wisiały kolorowe przypominające gniazda pęki gałęzi.
Trawa na której siedziałem była zielona miękka i puszysta, nawet żołty piach i szarozielone kamienie przy kociołku były delikatne.
*Nie taki straszny ten las jak go widziałem na początku*
Stojący plecami do mnie Yangin, nagle wyciągnął swoje ostrze z pochwy. Stanął w pozycji bojowej.
Gwałtownie rozglądając się na boki jakby szukał kogoś za drzewami.
Ja natomiast, prawie się udławiłem kawałkiem mięsa w tym czasie.
Gdy za swoimi plecami usłyszałem głos. I poczułem znajome ciepło.
- Yangin jak zwykle za późno... Nie ukryjesz się już.
Czyżby? Czy przypisałeś Wilczemu żółty kolor? que? :D Zgadłam, zgadłam? O je, teraz się będzie wgl chujowo czekać na następny post, no nie!
OdpowiedzUsuńWgl ten Yangin. Co to wgl za jeden tak naprawdę. No i ja przepraszam, ale albo jestem zamulona jak skurwysyn ostatnimi czasy (jestem) albo nie padło jeszcze imię głównego bohatera... mmmm??? Coraz więcej tekstu, coraz bardziej się wkręcam, coraz więcej teorii rodzi moja głowa.
Nie, nie przeszkadzają mi w niczym kolory. Ja jestem fanką kolorów. Ja i moje demony.
Ale, faken. Czekam na jutro i następny rozdział niecierrpliwie ;)
Ale czego ten Yangin chce? Po co to wszystko robi?
Osobisty lekarz ran, te stwierdzenie kołacze mi się pod czachą. Co jest moim osobistym lekarzem? Gitara? Photoshop? Word? Mail? Mój wilkopies?
Stary, nade mną to chyba cały sztab prrracuje ;))
Nawet nie wiesz, jak cudownie jest przysiąść do komputera po jednym z gorszych dni i zobaczyć coś, co naprawdę chcę się przeczytać. Twoja historia wygrała nawet w ostateczności w zażartej walce z moim nowym nabytkiem czytelniczym, jakim jest "Trylogia Czasu". Ach, to pewnie przez chęć poznania wreszcie tej tajemniczej wilczycy... I pewnie nastąpi to niedługo, sądząc po ostatniej kwestii i zapowiedzi końca I rozdziału.
OdpowiedzUsuńI Yangin... Kurde, naprawdę polubiłam gościa! Niby nie mam ku temu powodów, a jednak! Ciekawe dokąd poprowadzi naszego głównego bohatera, który nie ma imienia, więc tylko tak mogę go nazywać.
Ale tak serio, jeśli zielony kolor należy do kogoś innego niż Wilczycy i będziemy musieli jeszcze trochę czekać na jej pojawienie się, to normalnie zaraz walnę Cię jednym z moich niezawodnych wiaderek, których, tak na marginesie, tym razem nie zapomnę Ci podarować. Mam cholernie dziwne, najpewniej słuszne wrażenie, iż odegra ona kluczową rolę w całej historii. Ale może masz jakiś inny pomysł na jej postać, kto tam wie.
Pozdrawiam oraz ślę wiaderko weny (i widzisz? pamiętam!)
Er-Ka ♥
Dziękuję Ci za ten komentarz, nawet nie wiesz jak bardzo mnie zmotywowałaś.
OdpowiedzUsuńMówisz gorszych dni ? Chciałbym wiedzieć cóżtakiego się stało.
Jeśli chcesz w sumie to napisz Tomas1706@gmail.com
No mam pewne zamysły, Yangin hmm.
Wiadreka odgywają ważną rolę :)
Dziękuję i pozdrawiam
Wilczy , Ty moja muzo :) Pojawiłaś się w końcu.
Tak bohater ma sklerozę i zapomniał imienia a na dodatek ma brak twarzy.
Ja mam 2 lekarzy :) Wilczego i blogowego
Również pozdrawiam , I dziękuję moja wilcza muzo.
SŁABE 2/10 NIe polecam
OdpowiedzUsuńNie mów tak ! Te opowiadanie jest supi ! Gupi gupku !!!!!
UsuńKc Tomi
KC PANIE PISARZU !!!
OdpowiedzUsuń,,Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie.." - Ja również zasiadam w pierwszym rzędzie i z niecierpliwością czekam na rozwój sytuacji.
OdpowiedzUsuńNiech moc weny będzie z Tobą ;)
Pozdrowienia
B.K.